NA SIŁOWNIĘ  PO ZDROWIE

 

Pan Stanisław  Woźniewski, instruktor w jednej ze sopockich siłowni, jest przekonany, iż jeden z jego podopiecznych jest ewenementem w skali światowej. Nie tylko, dlatego, że ten jest wyjątkowo zdyscyplinowany, że sumiennie ćwiczy cztery razy w tygodniu i rzadko opuszcza treningi. Prawdziwym fenomenem jest fakt, że wszystkie te przymioty posiada pan zbliżający się do setki. Tak, tak. Sopocianin, pan Wincenty Cukierski, za kilka miesięcy skończy 96 1at.

Na świetnie wyposażonej siłowni, przy urządzeniu ćwiczącym górne partie pleców, trenuje z zapałem szczupły mężczyzna. Sportowy strój, znakomita sylwetka. Widać po nim, że wieku sędziwego, ale o Żadnym zniedołężnieniu nie może być mowy. Bez trudu podciąga ciężary po 10 kilo z każdej strony. Za chwilę instruktor dokłada po 5 kilo, a pan Wincenty rozprawia się z nimi z równą łatwością.

-Proszę mi wierzyć, to nie są ciężary banalne -mówi Woźniewski i opowiada o swoich pierwszych wrażeniach dotyczących zacnego seniora. -Kiedy dyrektor obiektu powiedział, że przychodzi tu dziewięćdziesięciokilkulatek, od razu pomyślałem, że to ewenement na skalę światową? Nigdzie w literaturze nie spotkałem się z czymś takim, a czytam dużo. Dotychczas za najstarszą uprawiającą kulturystykę osobę uchodziła 92-letnia Frances Narutowicz. Światowa prasa fachowa rozpisywała się o niej wielokrotnie. A tu proszę, w Sopocie mam taki przypadek. Zanim poznałem pana Wincentego byłem przekonany, że będę musiał mu bez przerwy pomagać -przy schodzeniu, wchodzeniu, podprowadzać. A tymczasem -proszę. Najpierw zaimponował mi wielką samodzielnością, a potem -fenomenalną pamięcią. Zero sklerozy. Często analizujemy treningi sprzed kilku dni i pan Wincenty doskonale wszystko pamięta. Jestem pełen podziwu -nie może się nachwalić swego podopiecznego, instruktor.

Pan Wincenty, choć wydaje się całkowicie pochłoniętym ćwiczeniem na kolejnym przyrządzie, słyszy te pochwały, uśmiecha się, od czasu do czasu coś dorzuci i robi swoje. Pochodzi z kielecczyzny. Walczył w II wojnie we wrześniu, potem był w partyzantce. Cieszy się tym, że może tu przychodzić i że jest zdrów. Zapewnia, że każdy organ wewnątrz ma zdrowy. No, serce tylko wymagało rozrusznika, ale przecież, dlatego tu przychodzi, żeby to swoje serce wzmacniać.

-Przychodzę tu, proszę pani, od czterech lat, czyli zacząłem po dziewięćdziesiątce. Dlaczego przychodzę? Zawsze byłem aktywny. Dużo chodziłem, w domu urządzałem sobie poranne ćwiczenia, miałem rower. Kiedyś podczas remontu stadionu przyszedłem tu i spotkałem dwóch panów. Zaczęliśmy rozmawiać, no i ponarzekałem, że nie mam gdzie pochodzić, bo stadion w rozsypce. Okazało się, że jeden z tych panów był dyrektorem i powiedział, że specjalnie dla mnie będą zostawiać otwartą boczną furtkę, żebym tu mógł przychodzić. No to powiedziałem mu i o siłowni. A pan dyrektor -niech pan od jutra przychodzi na siłownię. I od tamtej pory tu przychodzę. Oczywiście nic nie płacę. Proszę pani, przecież ja jestem dla nich żywą reklamą -śmieje się głośno pan Wincenty podsuwając mi muskuł do pomacania. – No, widzi pani, twardy jak kamień -mówi z nieskrywaną dumą.

Pan Wincenty toczył z rodziną boje o te swoje ćwiczenia. Ale miał mocne argumenty.

-Kiedy niedawno córka zaprowadziła mnie do lekarza, bo co pół roku muszę chodzić na kontrolę, zaczęła mu się skarżyć, że ja nie chcę brać żadnych leków. Nie biorę, bo mi nie są potrzebne. No to nie będę pisał -powiedział doktor i podarł receptę. A kiedy go zapytałem, co mi w takim razie zaleca, powiedział -siłownię bez ograniczeń i coraz młodsze dziewczynki -pan Wincenty za nic nie może ukryć iskierek w oku na wzmiankę o dziewczynkach, choć zarzeka się, że "o bliższych stosunkach" nie ma mowy, ładną dziewczynę może najwyżej w policzek pocałować. No, niech sobie mówi. ..

Nasz prawie stuletni kulturysta jest wielkim fanem miodu, w którym upatruje źródło sił witalnych. Co prawda zaczął go używać po osiem- dziesiątce, ale jest pewien, że to pomaga? Na noc przygotowuje sobie szklankę wody z łyżką miodu, rano wciska trochę soku z cytryny i wypija. No i pokrzywa, pokrzywa nade wszystko. -Wyczytałem gdzieś, że jest bardzo dobra na prostatę i piję. A poza tym warzywa, inne zimą, inne latem. A jak wygląda mój dzień - Rano kawałeczek serka, jogurt, trochę szczypiorku, cebula, bardzo dużo zieleniny, kromka razowego chleba i szklanka herbaty. Od 9.00 do 11.00 -spacer, potem drugie śniadanie, czyli mielone orzechy z jogurtem. Obiad skromny, a kolacja czosnkowa. Wątrobie to nie przeszkadza. Mówiłem pani, że nigdy nie miałem kłopotu ani z żołądkiem, ani z trzustką, ani z wątrobą. A dla serca mam przecież zapisaną siłownię bez ograniczeń. A ten tu -mówi grożąc żartobliwie palcem instruktorowi -tylko mi dokłada. Ja tu jestem najstarszy, to powinien mi odejmować, a on mi dokłada -zaśmiewa się pan Cukierski.

Instruktor Stanisław Wozniewski potwierdza, że siłownia w przypadku rozrusznika, jak w ogóle w chorobach krążenia, będących przecież jednym z najpotężniejszych zabójców cywilizacyjnych, to dodatkowe zabezpieczenie przed zawałem. I ogromnie żałuje, że wiedza o tym, jakim zastrzykiem zdrowia może być siłownia dla starszych ludzi, jest tak mało rozpowszechniona. W Bułgarii ze szpitali i przytułków wyciągnięto pewną liczbę ludzi "na wymarciu" i zorganizowano im kulturystykę pod okiem fachowców. Rezultat był taki, że w ludzi wstąpił nowy duch, znowu chciało im się żyć, a wyniki siłowe były szokujące. Podobny eksperyment przeprowadzono niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie średnia wieku w 25-osobowej grupie wynosiła 70 lat. Po pół roku treningu siła w tej grupie wzrosła o połowę. Po zakończeniu eksperymentu zaważono korzystne zmiany u wszystkich seniorów bez wyjątku. Wszyscy zauważyli poprawę komfortu życia nawet w okresie, kiedy wiele funkcji życiowych słabnie. Funkcje życiowe potrafią się odradzać, należy je tylko obudzić. Pan Wincenty Cukierski obudził je na pewno. Jeszcze rok temu pchał kulą na 3,60 m, teraz o metr dalej. Sił mu przybywa w sposób widoczny. Jest niezwykle systematyczny. Ćwiczy cztery razy w tygodniu według programu ułożonego przez instruktora. 15 powtórzeń w seriach, po trzy na każdym przyrządzie. Na jednym treningu wykonuje od 450 do 550 powtórzeń, co wydaje się nieprawdopodobne, ale jest faktem. -Lubię wszystkie przyrządy. W te dni, kiedy nie ćwiczę tutaj, chodzę na spacery. Ale siłowanie się z cię- Żarami to najlepsze paliwo dla życia. A właściwie tak na dobre zacząłem się ruszać na emeryturze. Przecież trzeba coś robić, a nie siedzieć i wyglądać przez okno. Woźniewski przyznaje, że praca tutaj daje mu wiele radości i dowartościowuje go. Ponieważ przychodzi tu dużo osób, które do tej pory nie uprawiały kulturystyki, pracuje z nimi od podstaw. Szybko widać postępy, a to sprawia wiele satysfakcji. Bardzo chciałby, aby seniorzy zrozumieli, jakim darem właśnie dla nich może być siłownia. -Ludzie nie wiedzą, że z siłowni powinni korzystać szczególnie ludzie starsi. Dla serca i dla kości. Osoba, która nigdy nie była na siłowni, notuje w pierwszych tygodniach niesamowite postępy w przyroście siły. Pod wpływem bodźców siłowych wzmacnia się nie tylko przekrój poprzeczny mięśni, ale i wytrzymałość ścięgien, wiązadeł, a przede wszystkim tkanki kostnej. Kościec jest na nowo odbudowywany. A przecież tyle osób choruje na osteoporozę -przekonuje Stanisław Woźniewski. To prawda. Fakt, że ćwiczenia siłowe są najlepszym lekarstwem na chorobę dziurawych kości nauka potwierdziła już w latach 80, ubiegłego wieku. A więc siłownia dla serca, dla poprawy krążenia, dla kości, dla sylwetki i. .. dla psychiki. -Wie pani, jak sobie tak porządnie tu poćwiczę, to potem jestem taki spokojny, taki odprężony. I czuje się więcej wart -uśmiecha się wyprostowany jak struna pan Wincenty, nasz sopocki fenomen.

 

Krystyna Rykowska  - Kurier Sopocki No 9(133)wrzesień 2007 strona 5